sobota, 28 grudnia 2013

{ Rozdział 11 }

Rozdział dla Stokrotki :* :* 


- Jak się spało księżniczko ?
- Bardzo dobrze. - Uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę po czym Jack przyciągnął mnie do siebie i musnął mnie w usta. Bez wahania odwzajemniłam jego pocałunek uśmiechając się przy tym jednak po chwili oderwałam się od niego patrząc mu głęboko w oczy.
- Jeszcze Ci mało ? - Zapytałam śmiejąc się. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Czy to możliwie, żeby jedna osoba potrafiła sprawdzić, że z twojej twarzy nie schodzi uśmiech ? Chyba jednak to możliwe. Los obdarzył mnie największym szczęściem jakie mogłam dostać a tym prezentem był Jack. Tak naprawdę to nie wyobrażam sobie gdyby mogło go tu zabraknąć, nie umiem sobie tego wyobrazić. Pewnie będą kłótnie, ale nie chciałabym go w ten sposób stracić bo to właśnie on nadaje mojemu życiu sensu. Prawdę mówiąc uzależniłam się od niego. Brzmi nienormalnie jednak taka jest prawda.
- Oj Kimmy, Kimmy.. Przecież wiesz, że mi wiecznie mało. - Jack uśmiechnął się. Widać, że był szczęśliwy, ciągle się uśmiechał. Nie miałam pojęcia dlaczego jest taki szczęśliwy, ale jeśli on jest szczęśliwy to ja też.
- Dlaczego Ty musisz być taki cudowny ?
- Taki mój urok - Znowu się uśmiechnął. Szybko się do niego przytuliłam a Jack odwzajemnił mój gest przytulając mnie do siebie jeszcze bardziej. Chciałam po prostu, aby ta chwila trwała wiecznie, nie miałam ochoty się od niego odrywać. Zaczęliśmy iść w kierunku sofy po czym kiedy już doszliśmy Jack delikatnie położył się na mnie.
- Wiesz, że jesteś niewyżytym chłopakiem ? - Zaczęłam się śmiać, on patrzył na mnie lekko rozkojarzony jednak po chwili sam zaczął się śmiać. Zastanawiało mnie jedno.. czemu chłopcy są takimi zboczuchami ? No rozumiałam, że mają potrzeby, ale bez przesady.  Nagle Jack na mnie spojrzał, od razu się uśmiechnęłam jednak zauważyłam, że na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek. Zastanawiałam się co on chce mi zrobić bo możliwości miał dużo i mogłam się spodziewać na najgorsze. Jednak doskonale wiedział o tym, że jak chcę rozpocząć wojnę to musi wiedzieć z kim się liczy bo w końcu właśnie chcę zacząć wojnę z Kim Crawford, z której nie wyjdzie łatwo.
- Co tak się uśmiechasz kochanie ? - Zapytałam ciągle patrząc na niego.
- Emm. Bez powodu.. - Nagle zaczął się śmiać jednak szybko uderzyłam go w ramię i sama zaczęłam się śmiać. Szczerze mówiąc to sama nie wiedziałam z czego tak naprawdę się śmieje bo gdy ktoś się śmiał to ja od razu też, wiem trochę dziwne, ale nic nie mogłam na to poradzić.
- Co Ty planujesz ? - Nic nie odpowiedział tylko zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać jak opętana i zaczęłam mu się wyrywać jednak nie udawało mi się to bo za mocno mnie trzymał. A to spryciarz, specjalnie mnie tak mocno przytulił abym nie mogła uciec jednak zawsze z tego jego mocnego uścisku udawało mi się uciec więc miałam nadzieje, że teraz też mi się uda. Śmiałam się coraz głośniej a Jack nie przestawał, lecz szybko udało mi się wydostać z jego rąk, szybko pobiegłam do swojego pokoju a chłopak pognał za mną. Szczerze mówiąc to czułam się jak małe dziecko, które razem ze swoim kolegom biega po domu, ale to tylko wspomnienia z dzieciństwa. Każdy z nas chyba się tak czuł, każdy z nas uwielbiał zabawę w ganianego i każdy czuł wspaniałą radość kiedy się w to bawił i ja czułam się tak samo w tym momencie, zupełnie jakbym poczuła przypływ dzieciństwa, które minęło bardzo szybko.
Nagle wbiegłam do swojego pokoju śmiejąc się przy tym a Jack przybiegł za mną. Z jego twarzy praktycznie nie znikał uśmiech.
- Myślałaś, że mi uciekniesz skarbie ? - Zaczął do mnie pochodzić, ja zaczęłam się uśmiechać.
- Tak właśnie myślałam kochanie - Gdy on zaczął pochodzić do mnie to ja zaczęłam się cofać to tyłu aż w końcu moje plecy styknęły się ze ścianą, chłopak podszedł do mnie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Nasze ciała stykały się ze sobą i dzieliły nas tylko kilka ubrań, uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę po czym owinęłam swoje ręce wokół jego szyi, jego ręce natomiast znalazły się na mojej talii.
- Kimmy.. - Zaczął Jack.
- Tak Jackie ?
- Podobało Ci się wczoraj ? - Zapytał z zalotnym uśmieszkiem. Mogłam się spodziewać, że o to zapyta.
- Bardzo. - Odparłam po czym delikatnie musnęłam jego usta, Jack błyskawicznie oddał mój pocałunek pogłębiając go, błyskawicznie przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy zajmować się sobą. Nagle zaczął dzwonić telefon Jacka, chłopak niechętnie się oderwał ode mnie i odebrał połączenie. Mogłam się założyć, że to był Bill. Po 3 minutach Jack rozłączył się i ponownie spojrzał w moją stronę.
- Kto dzwonił ?
- Bill.
- Stało się coś ?
- Powiedział, że będzie tutaj za 5 minut bo chcę się pożegnać.
- Wyjeżdża już ?
- Tak.. Za trzy dni zaczyna trasę.
- Szkoda, chciałam go poznać. Jego dziewczynę też.
- Jeszcze będziesz miała okazję kochanie - Uśmiechnął się słodko i puścił mi oczko.
- Co masz na myśli ?
- Na pewno tu przyjedzie.
- Obyś miał rację. - Odparłam. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, Jack złapał mnie za rękę a ja splotłam nasze palce i oboje wyszliśmy z mojego pokoju i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Otworzyłam je po chwili, stał w nich Bill i Alex. Chciałam, aby weszli do środka jednak powiedzieli, że chętnie by to zrobili, ale zaraz wyruszają.
- Trzymaj się tam stary.
- Wpadnij tu kiedyś na dłużej. - Odparł Jack po czym obaj przybili sobie żółwiki.
- Miło Cię było poznać Alex.
- Wzajemnie. - Odparła dziewczyna po czym przytuliła mnie, odwzajemniłam jej gest. Szczerze mówiąc to smutno mi. Wydawała się naprawdę fajna i chciałam ją poznać i mam nadzieje, że tak się stanie. Pożegnaliśmy się z nimi po czym Bill i Alex opuścili mój dom.
- Na pewno będziesz za nim tęsknił - Odparłam wtulając się w jego klatkę piersiową, Jack objął mnie swoim ramieniem.
- Tak, ale on tu wróci.. Jestem tego pewien. - Oboje ruszyliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapę, ponownie zaczęłam się wtulać w klatkę piersiową Jacka, on natomiast nadal obejmował mnie ramieniem.
- Co by moja księżniczka chciała porobić ?
- Pooglądać z Tobą Titanica.
- Titanic. Serio Kim ?
- Tak, serio skarbie.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Jestem w szoku, weszłam dzisiaj na bloga a tu patrzę 50,000 wejść !!!! Strasznie Wam dziękuję bo to wszystko dzięki Wam ! < 33 Nie wiem jak mam Wam dziękować. ;)
No więc tak.. rozdział taki bez akcji trochę wyszedł, ale nie miałam pomysłu. Obiecuję, w następnych postaram się jakąś akcję dać. ;) A może tak Brodiego chcecie hm ? :D Wiem, że go kochacie ;) < 3 ;D
Mam nadzieje, że Wam się spodoba. ;)
Liczę na Wasze opinie, komentarze < 3

Następny ? SOON. 

- Evelyyn. ♥

niedziela, 15 grudnia 2013

{ Rozdział 10 }

Rozdział dla Patty i Stokrotki ! :* :* 
Patty, dziękuję za pomoc ! ;*;* 


Nadal tkwiliśmy w swoich ramionach, szczerze mówiąc to właśnie tego potrzebowałam. Potrzebowałam po prostu jego bliskości, nie potrzebowałam nic innego do szczęścia, potrzebowałam tylko jego i nikogo innego. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich pełno miłości, czułości, troski. Jack błyskawicznie się uśmiechnął a ja odwzajemniłam jego gest jednak po chwili przybliżyłam się do niego po czym musnęłam go delikatnie swoimi wargami, chłopak błyskawicznie odwzajemnił mój gest pogłębiając pocałunek. Z każdą chwilą stawał się on coraz namiętniejszy. Całowaliśmy się z pasją, czułością, namiętnością. Ręce Jacka błyskawicznie znalazły się na moich pośladkach, ja natomiast owinęłam swoje ręce wokół jego szyi . Zaczęliśmy iść w stronę łóżka nie przestając się całować. Oboje tego pragnęliśmy, czułam jak po moim ciele przeszedł przyjemny prąd. Kiedy styknęliśmy się z łóżkiem Jack błyskawicznie się na mnie położył, szybko owinęłam swoje nogi wokół jego brzucha. Po chwili zaczął schodzić z pocałunkami na szyję a następnie na dekolt, westchnęłam cicho. Jack szybko pozbawił mnie bluzki i zaczął całować mnie po rękach, brzuchu. Sprawiało mi to wielką przyjemność. Szybko postanowiłam przejąć inicjatywę. Położyłam się na niego i zaczęłam go namiętnie całować. Jego ręce nadal znajdowały się na moich pośladkach, które zaczął delikatnie ściskać. Szybko pozbawiłam go koszulki i zaczęłam całować jego umięśniony brzuch od którego nie mogłam oderwać wzroku. Z każdą chwilą moje pocałunki, składane na klatce piersiowej Brewer'a stawały się delikatniejsze, lecz  przepełnione czułością. Nie brakowało w nich jednak słodyczy namiętności. Po chwili powróciłam do jego ust, wynagradzając je soczystym buziakiem. Chłopak odwzajemnił go, przyciskając do siebie moje pośladki. Jego język brutalnie wsunął się do mych ust, penetrując każdy ich zakamarek, wirując w ognistym tańcu z moim językiem. Bluzka, którą miałam na sobie, ostrożnie podwinęła się do góry, następnie znikając, w drugim końcu pokoju. Jack z błyskiem w oku spojrzał na mój biust, ostrożnie muskając go ustami. Powoli dobrał się do zapięcia biustonosza, pewnym ruchem, zrzucając go ze mnie. Atmosfera stawała się gorąca. Oboje, ciężko dyszeliśmy, czerpiąc satysfakcję z każdej, wspólnie spędzonej sekundy. Odwdzięczając się mojemu chłopakowi, błyskawicznie odpięłam zamek u jego spodni, sprawiając, że owa część garderoby szatyna, magicznym sposobem znalazła się na podłodze. Ten, z kolei nie pozostawał dłużny. Ostrożnie uniósł mnie do góry, sprawiając, że znaleźliśmy się w pozycji siedzącej. Przyciskając do ściany, namiętnie mnie pocałował, schodząc niżej i niżej. Pieścił moją szyję, pozostawiając niewielką malinkę w okolicach obojczyka, jednocześnie całując moje piersi. Po chwili jego ręka znalazła się w moich spodenkach, masując pośladki, jednocześnie zdejmując dolną partię garderoby. Zostaliśmy w samej bieliźnie...Żadne z nas nie potrafiło podjąć ostatecznej decyzji. Spojrzeliśmy na siebie pytająco. Nie wytrzymałam, skinęłam głową, ponownie składając na ustach szatyna czuły pocałunek. Zarówno moje figi jak i bokserki Jack'a zniknęły z naszych ciał. I stało się. Poczułam go w sobie. Chłopak patrzył na mnie sprawdzając czy nie zrobię grymasu bólu. Wchodził coraz głębiej aż w końcu zaczęłam piszczeć, na twarzy Jacka pojawił się uśmiech. Z początku trochę mnie to bolało jednak ból szybko zamienił się w rozkosz. Jack poruszał się raz szybciej raz wolniej sprawiając mi tym przyjemność. Zaczęłam jęczeć jednak Jack szybko złożył na moich ustach pocałunek, błyskawicznie go odwzajemniłam. Zaczęłam gładzić swoimi rękami umięśniony brzuch Jacka, widziałam, że sprawa mu to ogromną przyjemność jednak on nie chciał przerywać swojej czynności.
Po dwóch godzinach naszych zabaw oboje wtuliliśmy się w siebie. Spojrzałam na niego delikatnie i uśmiechnęłam się w jego stronę. Jack również na mnie spojrzał, z jego twarzy nie schodził uśmiech.
- Kocham Cię Słońce - Wyszeptał całując mnie delikatnie w usta. Błyskawicznie oddałam jego pocałunek po czym oderwałam się od niego i delikatnie przejechałam ręką po jego policzku.
- Ja Ciebie Też Skarbie. - Odparłam cicho po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Brewer pocałował mnie w głowę i również zamknął oczy przytulając mnie jeszcze bardziej go siebie.

Otworzyłam delikatnie oczy, podniosłam się delikatnie i zaczęłam się rozglądać po pokoju i zauważyłam, że mojego kochanego słoneczka nie ma. Zastanawiałam się gdzie on może być dlatego sięgnęłam ręką po górną i dolną część garderoby, ubrałam ją i delikatnie podniosłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i założyłam koszulę Jack'a. Pamiętam jak ją u mnie zostawił a z racji tego, że uwielbiam chodzić w jego rzeczach to ją sobie zatrzymałam. Wyszłam ze swojego pokoju i zaczęłam schodzić po schodach. Nagle poczułam zapach jajecznicy. Czyli mogłam się domyślić gdzie znajdę mojego kochanego Jacka. Zaczęłam iść w jego stronę, widziałam jak Jack wszystko przygotowuje, właściwie to on miał już wszystko przygotowane. Udekorował stół i położył na nim dwa talerze. Nagle obrócił się w moją stronę, błyskawicznie się do niego uśmiechnęłam i przytuliłam go. Jack szybko odwzajemnił mój gest podnosząc mnie lekko do góry. Uśmiechnęłam się po czym Jack odstawił mnie na ziemię. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stokrotka bardzo chciała rozdział więc napisałam. :D Rozdział jest taki mraśny, huhuhuuh :D
Na samym początku chciałam podziękować Patty bo pomogła mi pisać. ! DZIĘKUJĘ ! :* 
Rozdział mi się bardzo podoba. :D Powiem Wam szczerze, że tęskniłam za tym blogiem i cieszę się, że znowu zaczynam na nim pisać. Jeszcze raz przepraszam za robienie Wam wody z mózgu..
Niedługo święta ! :D I postaram się przez ten czas dodać jak najwięcej rozdziałów. ;>
Mam nadzieje, że Wam się spodoba. :DD
Licze na Wasze komentarze ;>

Następny ? SOON.

- Evelyyn. ♥


niedziela, 3 listopada 2013

{ Rozdział 9 }

Rozdział z dedykacją dla Stokrotki, Patty oraz Victoriiandandreee :) 


Oni nadal rozmawiali kiedy ja stałam jak głupia i ich słuchałam. Przyznam się, w tym momencie czułam się jak piąte koło u wozu a Jack wogule nie zwracał na mnie uwagi. A może mu już się znudziłam ? Niee, na pewno nie, a może jest pochłonięty tym, że w końcu zobaczył swojego przyjaciela sprzed lat ? Na pewno ten drugi punkt jest prawidłowy. No i nagle stało się coś czego bym się nie spodziewała. Oni gdzieś poszli a ja zostałam tu sama, nawet Jack nie zwrócił na mnie uwagi tylko ruszył za nimi, przyznam się, trochę to zabolało. Patrzyłam jak odchodzą, złapałam się za rękę i odwróciłam się w drugą stronę po czym zaczęłam powoli iść w stronę swojego domu. Starałam się nie płakać, ale w środku po prostu czułam, że eksploduje wodospad łez. Po moim policzku spłynęła jedna, ciężka i samotna łza, którą szybko starłam. Nie chciałam aby ktoś powiedział, że znowu się poryczałam, ale to bolało. Twój chłopak zostawił cię i poszedł sobie z kolegami a mieliśmy plany, które potoczyły się tak jak nie powinny się potoczyć. Myślałam, że ten dzień będzie dniem pogodnym a jest najgorszym jak na razie dniem. Szłam ulicą kiedy nagle usłyszałam jakiś głos, odwróciłam się jednak nikogo nie zauważyłam. Bałam się strasznie bo różni ludzie się tu kręcą, przyśpieszyłam i szybko zaczęłam kierować się w stronę domu. Znowu usłyszałam jakiś głos i czyjeś kroki. Nie powiem, po całym moim ciele przeszły ciarki. Nagle ktoś mocno objął mnie w tali i zakrył mi usta ręką.
- Nie bój się, zaraz będzie po wszystkim. - Zaczęłam piszczeć jednak to nic nie dawało bo w końcu miałam usta zasłonięte czyjąś ręką. Zaczęłam się wyrywać jednak to też nic nie dawało, nagle ten ktoś zaczął mnie całować po szyi i zaczął wkładać rękę pod moją bluzkę. Zaczęłam płakać, po moich policzkach lało się tysiące łez, których nie mogłam zatrzymać, po prostu spływały same. Nieznajomy zaczął mi odpinać guzik od spodenek, cała się trzęsłam, nie chciałam tak skończyć, nie chciałam, po prostu. Nagle z oddali zobaczyłam Grace i Jerrego, którzy sobie spacerowali i coś mi się zdaje, że widzieli całą sytuację jak spacerowali bo od razu zaczęli biec w moją stronę .Jerry zaczął się z nim bić a Grace próbowała sprawić abym przestała płakać jednak nic to nie dawało, skuliłam nogi, wtuliłam w nie swoją twarz i zaczęłam płakać, Grace zaczęłam mnie przytulać a ja szybko odwzajemniłam jej gest, wypłakując się jeszcze bardziej.
- Zamorduje Jacka, normalnie zamorduje. - Powiedziała Grace ostrym głosem jednak nadal mnie przytulała. Gdyby nie oni to bym już dawno została zgwałcona.
- Jerry, daj mi telefon. - Chłopak błyskawicznie podał telefon dziewczynie, która swobodnie wystukała numer do chłopaka. Po 2 minutach chłopak odebrał.
- Zamorduje cię, słyszysz ?! - Krzyknęła Grace.
- Ale co ja takiego zrobiłem ?
- Jeszcze się pytasz ?! Ciesz się, że ja i Jerry tu jesteśmy bo Kim dawno już by została zgwałcona !!
- Słucham ?! Jak to zgwałcona ?!
- Nawet się do niej teraz nie zbliżaj bo nie ręczę za siebie. - I się rozłączyła, widać, że była wściekła a co ja miałam powiedzieć ? Zostawił mnie i tak to by się własnie skończyło. Grace pomogła mi wstać i razem z Jerrym ruszyliśmy do mojego domu. Niech tylko Jack przekroczy próg mojego domu a nie wiem co mu zrobię. Nie dość, że nie zwracał na mnie uwagi to jeszcze to. Jestem im bardzo wdzięczna, nie wiem jak im się odwdzięczę, jestem ich dłużniczką.
Po kilku minutach dotarliśmy do mojego domu, razem z Grace szybko poszłyśmy do mojego pokoju a Jerry potem do nas dołączył. Od razu usiadłam na łóżko i zaczęłam płakać, nie mogłam po prostu przestać bo to było silniejsze ode mnie. Grace nie chciała abym zostawała sama, ale ja jednak chciałam zostać sama, przemyśleć to wszystko, przeanalizować wydarzenie, które przed chwilą miało miejsce. Grace i Jerry wyszli jednak Grace uprzedziła mnie, żebym miała telefon przy sobie bo będzie dzwonić. I to się nazywa prawdziwa przyjaciółka, zawsze Ci pomoże. Cieszyłam się, że ją mam bo nie wiem co bym sobie zrobiła jakbym ją straciła. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, zastanawiałam się kto to może być ale chyba przeczuwałam kto to może być. W progu mojego pokoju stanął Jack, błyskawicznie się odwróciłam w stronę okna.
- Po co tu przyszedłeś ? - Zapytałam bardzo cichym głosem.
- Kim.. przepraszam.
- Teraz przepraszasz ?! - Szybko odwróciłam się w jego stronę, stanęliśmy twarzą w twarz.
- Gdybyś mnie nie zostawił nie doszło by do tego ale Ty oczywiście wolisz towarzystwo kumpla niż moje - Wykrzyczałam powstrzymując z trudem płacz jednak i tak w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. To po prostu nie ma moje nerwy, za dużo.
- Kim.. przepraszam. Przepraszam, że cię zostawiłem, nie powinienem był tego robić... Naprawdę przepraszam słonko.. - Widać było, że jego głos się lekko przełamał kiedy mówił te słowa, szybko do mnie podszedł i mnie mocno przytulił. Bardzo szybko odwzajemniłam jego gest wtulając się w jego szyję.
- Jestem debilem.. - Wyszeptał cicho.
- Racja.. ale za to jesteś tylko moim debilem..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i tak prezentuje kolejny rozdział, trochę nudny wyszedł mi.. ale nawet trochę długi. Tak wiem, zabijecie mnie za jedną scenkę. :D Ale tak miało być . ;>
Mam nadzieje, że Wam się spodoba.. :> Piszcie w komach co myślicie. 
Liczę na Wasze komentarze ; >>
Następny ? SOON.


Evelyyn. ♥

wtorek, 22 października 2013

{ Rozdział 8 }

Rozdział dla Stokroki i Patty ♥



Obudziłam się w środku nocy, dochodziła 3 w nocy, nie mogłam po prostu zasnąć. Ciągle myślałam o Jacku, o jego wspaniałych włosach, cudownych oczach, o jego ustach, o całym nim. To było silniejsze ode mnie, po prostu nie mogłam przestać o nim myśleć, zawsze kiedy go widziałam czułam motylki w brzuchu, czułam jakbym się unosiła do góry. Uszczęśliwiał mnie tak bardzo, nawet nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo jestem teraz szczęśliwa. Czuje, że to jest ten jedyny, przy którym zawsze będę budzić się rano i zasypiać w nocy. Podniosłam delikatnie głowę i spojrzałam na niego. On tak słodko wyglądał kiedy spał, jak niewinny aniołek. Przybliżyłam się delikatnie do niego, po czym pocałowałam go w policzek, przybliżyłam się jeszcze bardziej i pocałowałam go w nosek a następnie w usta. Nie wiedziałam czy on czuł to co ja robię, ale uśmiechał się wiec to chyba był dobry znak, że czuje to co ja robię. I oczywiście wnioskuje, że mu się to podobało bo w końcu uwielbiał się do mnie lepić. Jack obrócił się w moją stronę po czym delikatnie otworzył oczy. Błyskawicznie zaczęłam mu się przyglądać.
- Kimmy, czemu nie śpisz ?- Powiedział bardzo cichym, śpiącym głosem. Wiem, obudziłam go, ale chyba moje słodkie całusy chyba mu nie przeszkadzały.
- Nie mogę spać.
- Czemu ?
- Ciągle myślę o Tobie, to może dlatego.
- Też ciągle o Tobie myślę kochanie i to się nigdy nie zmieni. Zawsze będę o Tobie myślał bo jesteś oczkiem w mojej głowie. - To co powiedział było naprawdę słodkie. I teraz Wam coś powiem, Jack jest po prostu wspaniały i niech mi tylko ktoś powie, że nie jest a nie wiem co zrobię. jestem mega szczęściarą bo mam najcudowniejszego chłopaka na świecie, żadna małpa mi go nie zabierze bo uduszę żywcem. Pocałowałam go delikatnie w usta jednak zdawało by się, że był jeszcze bardzo śpiący a tu proszę, już na czułości mu się zachciało, ale sama tego potrzebowałam, po prostu potrzebowałam jego bliskości. Jack błyskawicznie oddał mu pocałunek, oddawałam każdy jego pocałunek. Nasze pocałunki były pełnie miłości, namiętności, szczęścia. Oboje potrzebowaliśmy tego, potrzebowaliśmy swojej bliskości. Po 10 minutach naszych czułości oboje położyliśmy się i próbowaliśmy zasnąć.

Dochodziła 11, przebudziłam się i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek. Przerażona spojrzałam na Jacka i zaczęłam go szturchać aby się obudził, ale to oczywiście nic to nie dało dlatego postanowiłam sięgnąć po radykalnie środki czyli szybko zrzuciłam go z łóżka. Chłopak popatrzył na mnie dziwnie a ja spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
- Jack, ubieraj się. Spóźniliśmy się do szkoły ! - Jak oparzona wstałam z łóżka i zaczęłam przeglądać rzeczy w szafie, nagle usłyszałam śmiech właściwie to ten śmiech był bardzo, ale to bardzo znajomy. Hmm. ciekawe kto to mógł być ? Ah tak, pan, który leży kilka kroków ode mnie. Podeszłam do niego i spojrzałam na niego z góry, ten jednak natomiast zaczął się jeszcze mocniej śmiać i tarzać po podłodze.
- Jack, można wiedzieć z czego Ty się tak śmiejesz ?
- Kim.. hahahaa.. Dzisiaj jest sobota. - Odpowiedział i zaczął się jeszcze głośniej śmiać. No faktycznie, dzisiaj sobota. Jaka ja zacofana jestem, naprawdę. Tylko co w tym było śmiesznego ? Pochyliłam się nad nim i spojrzałam na niego.
- No i co w tym śmiesznego ?
- Hahahha jak Ty panikowałaś, prawie dom do góry nogami przewróciłaś hahaha.
- Oj tam..
- A jak pędem do szafy pobiegłaś. Szkoda, że tego nie nagrałem. Miałbym pamiątkę na całe życie. - No i teraz wszystko stało się jasne. Rada na przyszłość, którą sobie zapamiętam - zawsze sprawdzaj dzień tygodnia ! Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę łazienki. Z takiego punktu widzenia wyglądało to jakbym strzeliła focha i tak faktycznie było, ale to taki foch na 5 minut, góra 10. Tak łatwo mu nie odpuszczę, niech się męczy. Jack zapukał do drzwi.
- Idź sobie debilu !
- No Kimmy, to było na żarty.
- Powiedziałam coś.. Idź sobie !! - I chyba Jack to zrobił bo przestał pukać dlatego postanowiłam swobodnie wyjść, ale musiałam się upewnić czy go nie ma czy nadal tu jest. Otworzyłam delikatnie drzwi i wychyliłam się przez nie, zaczęłam się rozglądać czy sobie poszedł. Wydawało się, że jest czysto dlatego swobodnie wyszłam z łazienki, ale chyba było błędem bo Jack złapał mnie od tyłu i mocno trzymał.
- Mam cię kochanie. - Szybko obrócił mnie w swoją stronę i spojrzał na mnie, nadal mnie mocno trzymał.
- Puścisz mnie ?
- Jak powiesz, że przestaniesz się fochać i że mnie kochasz.
- Nie focham się i bardzo cię kocham. - Jack momentalnie się uśmiechnął i pocałował mnie w usta, oddałam błyskawicznie jego pocałunek i znowu zajęliśmy się sobą. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po 20 minutach, widać jak bardzo działam na Jacka, ale on działa tak samo i dobrze o tym wie.
Postanowiliśmy, że dzień spędzimy w dojo bo dawno tam nie byliśmy a potem znowu zajmiemy się sobą. Zawsze zajmujemy się sobą, w każde popołudnie, w każdy poranek czyli w skrócie mówiąc cały dzień i całą noc, ale oboje kochaliśmy swoje towarzystwo, tak było od zawsze i chyba już tak zostanie.
Pobiegłam szybko do łazienki, ogarnęłam się. Ubrałam się w spodenki, bluzkę i trampki i byłam gotowa. Nie miałam ochoty się stroić bo nie było nawet takiej potrzeby chociaż muszę przyznać, kocham się stroić. Zamknęłam dom i oboje ruszyliśmy w stronę dojo, Jack splótł nasze dłonie, uśmiechnęłam się, on również. Nagle zobaczyliśmy jakiś bus, którym zespoły jeżdżą na koncerty. Oboje z Jackiem zaczęliśmy się zastanawiam kto to. Nagle z tego busu ktoś wyszedł. Był to wysoki chłopak z czarnymi włosami które przypominały irokeza, miał mocno czarny makijaż, był ubrany na czarno, nawet paznokcie miał na czarno oraz szczupła dziewczyna o blond włosach z różowo-czarnymi pasemkami, była ubrana w czarną bluzkę i różowe szorty. Również miała mocny makijaż, czarne paznokcie, jej strój prawie cały był w czarnym kolorze.
- Bill ?! - Zapytał Jack.
- Jack ?! - Zapytał nieznajomy mi chłopak. Oboje przybili sobie żółwiki i oboje się przytulili. Czyli się znali, może byli przyjaciółmi ? Kto wie. Patrzyłam na Jacka tak trochę dziwnie bo nic mi nie wspominał o swoich wcześniejszych kumplach.
- Nie wierze.. Co tu robisz ? - Zapytał Jack, podeszłam do niego delikatnie i złapałam go delikatnie za rękę.
- Koncertujemy z Alex i zespołem.
- Fajnie cię widzieć.
- Ciebie też, nic się nie zmieniłeś.
- No i wzajemnie stary. Ooo właśnie. Bill to moja dziewczyna Kim, Kim poznaj mojego dawnego przyjaciela Billa i jego dziewczynę Alex- Chłopak wyciągnął dłoń, uścisnęłam ją, dziewczyna również wyciągnęła dłoń i też ją uścisnęłam. Nie znałam jej za dobrze, ale wydawała się naprawdę fajna, tak samo on.
- Miło mi - Odpowiedziała Alex.
- Mi też. - Odpowiedziałam.
Jack zaczął rozmawiać z Billem, Alex rozmawiała z nimi a ja się czułam tak jakby na boku ale może to uczucie minie.



Jest ! W końcu dodałam ! Miał być o wiele, wiele krótszy, ale coś mnie natchnęło do pisania. No.. to już 8 rozdział na tym blogu, na razie dobry początek. Myślę, że akcja dopiero się będzie rozkręcać, nie wiecie na co Evelyyn stać, wiele mam asów w rękawie. :D Mam nadzieje, ze Wam się spodoba ten rozdział, taki dziwny trochę wyszedł, ale nie jest najgorszy bo pisałam jeszcze gorsze. 
Następny postaram się dodać w piątek, ale nie obiecuje.  ;>
I jak Stokrotka, podoba się niespodzianka ? :D To dopiero początek tej niespodzianki. :D
Piszcie co myślicie na temat tego rozdziału bo jestem ciekawa Waszej opinii. :D
A i mam prośbę, odwiedzajcie bloga Stoktorki { klik } Jestem w tym opowiadaniu ja więc mam nadzieje, że będziecie odwiedzać. :D

No to do następnego ;) x
Trzymajcie się. :)

Evelyyn. ♥

poniedziałek, 14 października 2013

{ Rozdział 7 }

Rozdział dedykuje wszystkim, którzy czytają te bzdury. ;)
Matko, wczoraj dodałam 6, dzisiaj 7. coś ze mną nie tak ...


Kiedy usłyszałam jego słowa " jestem twoją własnością " poczułam to przyjemnie ciepło, poczułam motylki w brzuchu, nie mogłam nawet wyrazić co teraz czułam. Byłam naprawdę dla niego ważna. Teraz to wiedziałam, wiedziałam już wcześniej, że jestem ważna, ale nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo. Teraz miałam pewność, że on nie jest taki jak inny, że jest sobą, że jest tym samym Jackiem, którego kochałam wcześniej i nigdy się nie zmieni. Teraz już doskonale wiedziałam, że jest tym jedynym z którym chcę układać sobie przyszłość. Ale mogę się założyć, że zaraz wszystko coś się spieprzy bo tak było zawsze. Było cudownie i szczęśliwie a zaraz wszystko się spieprzyło. Ale mam nadzieje, że tak nie będzie bo nie mam zamiaru go stracić. Nie wiem co bym sobie zrobiła jakbym go straciła, przecież to on nadaje sens mojemu życiu. Co ja wygaduje, on jest moim życiem, to dzięki niemu rano budzę się z uśmiechem na ustach.
Ciągle się do niego przytulałam, nie miałam nawet najmniejszej ochoty wypuścić go z moich drobniutkich rąk. Czułam jego oddech na mojej szyi, po prostu mówiąc.. oboje z nas nie chciało się chciało, aby tą chwilę ktoś przerwał. Siedzieliśmy na kanapie wtulając się w siebie jednocześnie. Lecz jednak po chwili przestałam go przytulać, usiadłam mu na kolanach owijając swoje nogi wokół jego brzucha, swoje ręce zawinęłam wokół jego szyi natomiast ręce Jacka znajdowały się na mojej tali. Zaczęłam patrzeć w jego oczy, widziałam w nich radość, szczęście czyli to co chciałam w nich zobaczyć. 
- No to... na co Kimmy ma ochotę ? - Zapytał Jack posyłając mi szeroki uśmiech. Jaki on ma cudowny uśmiech, ja po prostu się zakochałam w każdej części jego ciała. Był wprost idealny a co najważniejsze był tylko mój, tylko i wyłącznie mój. 
- A na co Jackie ma ochotę ? - Odpowiedziałam mu tym samym.
- Szczerze ? To mam ochotę na horror.
- Serio Jack, serio ?
- Tak serio, Kim.
- Czy Ty chcesz abym ja tu z poduszką latała ?
- Taaaaaaak, bardzo chcę to zobaczyć. - Specjalnie przedłużył samogłoski, czyli to oznaczało jedno.. zaczynamy poważną dyskusję. 
- Jack, nie żartuj.
- Ale ja nie żartuje kochanie.
- No to zaraz w łeb dostaniesz.
- Dlaczego niby ?
- Bo robisz to specjalnie.
- Nie prawda.
- Prawda.
- Nie prawda. - I tak zaczęliśmy się kłócić no i trzeba powiedzieć trochę nam to zajęło ale to już u nas typowe, zaczynamy tak nasze dyskusje a potem wkracza Jack i wszystko kończy się dobrze. Trzeba przyznać, był mistrzem w kończeniu naszych kłótni, zawsze mnie uciszał w bardzo przyjemny sposób. Jednak pogodziliśmy się bez niezawodnego sposobu Jacka, zgodziłam się obejrzeć ten horror jednak on wiedział, że boje się horrorów i dobrze wiedział, że tak czy inaczej dostanie w łeb poduszką. Jack włączył telewizor i zaczęliśmy oglądać, szybko się w niego wtuliłam i oboje zaczęliśmy oglądać. Sama jestem zdziwiona bo nawet nie krzyknęłam ani razu, byłam z siebie dumna.. aż do teraz kiedy na ekranie pojawiły się potwory, zaczęłam piszczeć i chować się pod silnym ramieniem Jacka.
- Już sobie poszły ?
- Taaak kochanie, już poszły. Nie masz się czego bać. - Ponownie wtuliłam się w Jacka jednak po chwili położyłam się na niego i zaczęłam go całować po nosku. Uwielbiałam to robić, na dodatek lubiłam go jeszcze pstrykać w nosek, według mnie to tak słodko wyglądało i jeszcze ten moment kiedy się przy tym uśmiechał - bezcenne. Ogółem to on był słodki, wprost idealny, ale o tym już wspominałam. Żaden inny nie byłby mu w stanie dorównać, jest najlepszy i nikt nie mógł by mi go zastąpić. Po prostu sobie tego nie wyobrażam, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić, że byłby ktoś lepszy od Jacka Brewera. Nie realne to jest, ale za marzenia nie karają. Przestaliśmy oglądać ten horror, który tak bardzo mój Jackie chciał obejrzeć bo wydawało mi się, że miał ciekawsze zajęcia do roboty a tym zajęciem byłam ja. Znowu zajęliśmy się sobą, cieszyliśmy się tym, ciągle się przytulaliśmy, śmialiśmy, całowaliśmy czyli tak jak być powinno. I to robiliśmy przez 3 godziny, wiem trochę dużo, ale Jacka jest strasznie trudno oderwać ode mnie. Wiem, szczera bardzo jestem, ale taka jest prawda. On jest uzależniony ode mnie a ja od niego.
Kiedy skończyliśmy zajmować się sobą, poszliśmy do mojego pokoju, położyliśmy się do łóżka. Wtuliłam się w jego, delikatnie pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się zasypiając na jego klatce piersiowej.



Rozdział jest bez sensu... serio.. 
Nie wiem czemu, ale ten rozdział dziwnie mi się pisało.. Naprawdę nie wiem dlaczego, ale pewnie to zauważycie bo jest trochę inny niż poprzedni. Coś ze mną nie tak.. wczoraj dodałam rozdział i dzisiaj dodaje, nie podobne do mnie. ;o Dobraaa. na pewno się cieszycie, że dałam, albo i nie. :D
Dziękuję za ponad 43,000 wejść !!!!!! JESTEŚCIE WIELKIE !!! <3
Kochaaam Was !! ♥♥♥ I mam nadzieje, że Wy mnie tez. : 3333
Następnyyy... wkrótcee < 3

Trzymka. xx

Evelyyn. ♥

niedziela, 13 października 2013

{ Rozdział 6 }

Nie wiem co we mnie wstąpiło bo... dodaje tu rozdział : ooo 



Razem z Jackiem siedzieliśmy w kuchni, chłopak ciągle szperał po półkach a ja patrzyłam na niego zdziwiona. I nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Jack uwielbia kiedy obrzuca go się mąką, oczywiście wyczuliście sarkazm. Chciałam go po prostu wkurzyć żeby go potem przeprosić i mocno przytulić. Kochałam to robić, po prostu to kochałam. Uwielbiałam ten moment kiedy mnie obejmował i przytulał do siebie. Czułam wtedy motylki w brzuchu i czułam jakbym się unosiła w powietrzu. Szybko wyciągnęłam mąkę z szafki no i zaczęłam działać.
- Jack, kochanie. - Jack szybko się obrócił a ja wysypałam całą zawartość mąki na niego. Zaczęłam się śmiać jak opętana, chłopak natomiast zaczął strzepywać mąkę z siebie.
- Ohh Kimmy, Kimmy.
- Tak kochanie ?
- Będziesz miała kłopoty. - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, ale to było do przewidzenia. Wiedziałam, że Jack będzie chciał zemsty, jestem tylko ciekawa co on wymyśli. Chłopak otworzył lodówkę i wyciągnął z niej mleko i ruszył w moją stronę.
- Nieee, idź sobie. - Zaczęłam uciekać na górę a Jack pobiegł i zaczęliśmy się ganiać jak małe dzieci. Zaczęłam się śmiać jednocześnie staram się biec coraz szybciej bo Jack mnie doganiał. Szybko wybiegłam na taras, no i już wiedziałam jak mam go załatwić. Szybko stanęłam przed basenem i odwróciłam się w stronę Jacka, który właśnie dobiegł.
- Tu jesteś. Szukałem Cię.
- Hmmm aż tak tęskniłeś ?
- Bardzo. - Chłopak zaczął do mnie pochodzić, nadal w ręku trzymał mleko. On dobrze wiedział, że mnie nie obleje bo Kim Crawford go załatwi. Jack stanął na przeciwko mnie już miał na mnie wylać zawartość kartonu kiedy nagle wrzuciłam go do wody. Znowu zaczęłam się śmiać, prawie tarzałam się po kafelkach, ale zdążyłam się opanować. Ale zaczęłam się trochę martwić, Jack długo nie wychodził z wody. Byłam przerażona, szybko podeszłam bliżej krawędzi basenu, już miałam tam wskakiwać kiedy nagle ktoś złapał mnie za nogę. Wiadomo, nie umiałam utrzymać równowagi i wpadłam. Wynurzyłam się i zobaczyłam Jacka, całego i zdrowego Jack.
- Jack, debilu. Wystraszyłeś mnie. - Podpłynęłam bliżej krawędzi i wyszłam z wody. Jack również wyszedł, usiadłam na fotelu i spojrzałam na niego. Jack usiadł obok mnie i również mi się przyglądał.
- Przepraszam.. - Odparł cichym głosem po czym przytulił mnie do siebie, szybko owinęłam swoje nogi wokół jego brzucha i zaczęłam się do niego przytulać. Dobrze wiedział o tym, że go łatwo nie wypuszczę, ale chyba sam lubił się do mnie przytulać, ostatnio robił to bardzo często, ale mi to wcale nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, chciałam więcej i więcej i więcej. Jack zaczął mnie przytulać mocniej do siebie, uśmiechnęłam się i również zaczęłam go przytulać mocniej.
- Kocham Cię - Wyszeptał Jack i pocałował mnie w bark.
- Ja Ciebie Też. - Również wyszeptałam. Nie chciałam aby mnie teraz puścił, chciałam tak siedzieć w tulona w niego do końca życia. Ale ciągle zadawałam sobie pytanie.. Czy to właśnie to on jest tym jedynym ? A może jego " Kocham Cię " nie jest szczerze ? Cholernie się bałam tego, że on mnie oszukuje, ale miałam nadzieje, że on tego nie robi. Wiedział, że jest dla mnie wszystkim, że go kocham. Doskonale również wiedział, że jestem wrażliwa, że łatwo mnie zranić, dobrze o tym wiedział, ale może się mylę. Może on faktycznie czuje to samo co ja do niego, może on naprawdę mnie kocha. Bo tak naprawdę większość facetów mówi to słowo tylko po to aby uwieść dziewczynę, zaciągnąć ją do łóżka a potem zostawić. Nie chciałam aby mnie tak potraktował, po prostu tego nie chciałam, ale ja mu wierzę, wierzę w każde jego słowo i wierzyłam w to, że on mnie nigdy nie oszuka.
- Kimmy, chodź do środka, zimno się robi.
- Nie wypuścisz mnie ?
- Oczywiście, że nie. - Jack wstał nadal trzymając mnie w swoich ramionach i oboje weszliśmy do domu. jack zaczął iść w stronę kanapy po czym usiadł na niej i zaczął mi się przyglądać.
- Jack ... ?
- Tak ?
- Obiecaj mi coś..
- Co takiego ?
- Obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz.. - Powiedziałam to bardzo cichym a nawet płaczliwym głosem. Nie chciałam go stracić bo to właśnie on był sensem mojego życia. Myślałam, że się nie rozkleję, ale jednak się myliłam. W oczach stanęły mi łzy i chyba Jack to zauważył.
- Obiecuje... - Wyszeptał i mocno mnie przytulił.
- Boje się tego, że Cię stracę...
- Nie stracisz mnie.. A wiesz dlaczego ?
- Dlaczego ?
- Bo jestem tylko Twoją własnością.




Sama nie wiem dlaczego piszę tu rozdział skoro ten blog miał przejść do historii, ale coś mnie podkusiło aby tu coś napisać więc. 
Rozdział jest taki nawet w miarę. Mam nadzieje, że się spodoba. 
Podsumowując .. ten blog chyba nie zostanie usunięty :)
Nie wiem czy się cieszycie czy może nie cieszycie. ;) 
Nastepny .. .hmm.. nie mam pojęcia.

Byyeee ! xxx

Evelyyn. ♥

czwartek, 26 września 2013

{ Rozdział 5 }


Jack zaczął uciekać a ja pobiegłam za nim. Liczyłam na to, że uda mi się go złapać i odegrać się za wrzucenie mnie do wody. Byłam już coraz bliżej niego, w pewnym momencie rzuciłam się na niego po czym oboje upadliśmy na piasek. Leżałam na nim i wpatrywałam się w jego piękne czekoladowe oczy, miałam strasznie wielką ochotę go pocałować, strasznie mnie ciągnęło do niego, chciałam poczuć wreszcie jego usta na moich. Nie przypuszczałam, że moje tak jakby marzenie się spełni bo właśnie w tej chwili Jack zaczął mi się przyglądać, zaczął przybliżać swoją twarz w moją stronę po czym wpił się w moje usta. Byłam w raju, po prostu byłam w raju. Bez zastanowienia oddałam jego pocałunek kładąc swoją dłoń na jego policzku, Jack objął mnie w tali i jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął. Oboje zatraciliśmy się w tym pocałunku. Czułam, że nie tylko ja tego pragnęłam, czułam, że on też chciał w końcu poczuć moje usta na jego. Strasznie trudno nam było się od siebie oderwać, nie chcieliśmy odrywać się od siebie, po prostu nie było to chyba wykonalne w tym momencie. Teraz już wiedziałam, zależało mi na Jacku bardziej niż przypuszczałam. Po prostu czułam potrzebę bycia przy nim, po prostu chciałam zawsze mieć go przy sobie, ale ciągle jedno pytanie chodziło mi po głowie.. czy on czuje to samo ? Czy też mu tak zależy ? A może to jest przelotne zauroczenie ? Ale w to ostatnie pytanie zaczęłam wątpić bo gdyby to było zauroczenie to dawno by mi przeszło. Obawiałam się tego, że zostanę wystawiona, że znowu ktoś zakpi z moich uczuć. Myślałam, że się nie dam, jednak chyba uległam jemu.
Po 10 minutach oderwaliśmy się od siebie, ciągle patrzyliśmy sobie w oczy. Ciągle byliśmy w tej samej pozycji co przedtem, leżałam na nim a on mnie obejmował mocno. Nie przeszkadzało mi to ani trochę, wręcz przeciwne, w duchu cieszyłam się jak głupia.
- Kim.. Musze Ci coś powiedzieć..
- Tak ? - Nadal byłam wpatrzona w niego, czułam w tym momencie, że stanie się coś magicznego, po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zaczęłam głaskać Jacka po policzku.
- Zależy mi na Tobie.. - Kiedy to usłyszałam byłam zaskoczona. Czyli on czuje to samo co ja, też mu zależy. Po prostu mówiąc w skrócie, moje obawy były niepotrzebne.
- Naprawdę ?
- Tak, naprawdę. Zawsze kiedy Ciebie widzę czuje to przyjemne uczucie, po prostu czuje potrzebę bycia przy Tobie. Ciągnie mnie wprost do Ciebie.
- Jack.. ja..
- Tak wiem.. to śmieszne, przepraszam, że Ci to powiedziałem..
- Jack.. Ale ja czuje to samo.
- Naprawdę ?
- Tak, naprawdę. Czuje, że to przy Tobie powinnam być, nie potrafię wytrzymać bez Ciebie ani chwili dłużej.. Bałam się tego, że znowu ktoś wyśmieje moje uczucia, ale jednak myliłam się.. - Kiedy to powiedziałam to poczułam wielką ulgę, olbrzymi kamień spadł mi z serca bo nie musiałam już dłużej w sobie tego dusić. Cieszyłam się z tego, że Jack czuje to samo co ja, w środku byłam przeszczęśliwa.
- Kim.. będziesz moją dziewczyną ?
- Tak, tak i jeszcze raz tak ! - Wykrzyknęłam szczęśliwa i wpiłam się w usta Jacka, który bez zastanowienia oddał mój pocałunek, szybko się obrócił i to teraz on leżał na mnie. Poczułam się wreszcie szczęśliwa bo mam kogoś takiego jak Jack. Wiem, jaki jest a właściwie był bo zauważyłam, że przez ostatni raz bardzo się zmienił. Nie jest już taki jak przedtem, wiedziałam o tym, że to on jest tym jedynym, jedynym, który posiada klucz do mojego serca.
Po 5 minutach oderwaliśmy się od siebie. Zaczęło się robić późno więc postanowiliśmy, że pójdziemy do mnie. Jeśli Jack sobie myślał, że go dzisiaj wypuszczę z rąk to się mylił bo dzisiaj będzie spał ze mną. Ale Jack na pewno się zgodzi, bo przecież tak bardzo lubi moje towarzystwo. W drodze oboje rozmawialiśmy, śmialiśmy się, przytulaliśmy. Takiego Jacka uwielbiałam, troskliwy, potrafiący rozbawić do łez a także kochający.
- Wiesz, że dzisiaj śpisz ze mną prawda ?
- Naprawdę ? Kiedy Ci to powiedziałem ?
- Teraz.
- Oj kochanie.. Masz rację.
- Wiedziałam, że łatwo pójdzie. - Zaśmiała się po czym pocałowałam go w policzek, coś czułam, że dzisiaj wycałuje go na zabój. Po chwili doszliśmy do mojego domu, oboje weszliśmy do środka, ja udałam się do kuchni a Jack razem ze mną.



No.. taki nudy rozdział właśnie tu dodaje. ;D Serio, jest praktycznie o niczym, ale połączyłam już Wam Kicka, cieszcie się. :D Naprawde, chciałam Wam podziękować za to, że tak dużo osób przeczytało rozdział na moim drugim blogu, naprawdę jesteście najlepsi. < 3
Rozdział na drugim blogu postaram się dodać jutro, ale nic nie obiecuje. ;);)
Dziekuję Wam jeszcze za ponad 41,000 wejść ! :D Jestem w totalnym szoku, tyle osób czyta moje wypociny ! :D
Nie mam pojęcia kiedy pojawi sie tu next .. bo jestem zawalona testami, kartkówkami.. Ale naprawde postaram się dodać jak najszybciej. < 3

Kocham Was ! ♥

Trzymka xx

Evelyyn. ♥

niedziela, 15 września 2013

{ Rozdział 4 }

Od razu mówię, że jest bez sensu.
Rozdział dla Kasi Kocha Leo i Stokrotki. ♥



Obudziłam się rano i zaczęłam się rozglądać. Kiedy podniosłam głowę zauważyłam, że przysnęłam na Jacku, z jednej strony trochę to dziwne z drugiej jednak trzeba przyznać, że jest wygodny. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym spojrzałam na niego, chłopak również się obudził i również mi się przyglądał.
- Jak się spało ? - Zaczęłam uśmiechać się słodko w jego stronę, Jack również się uśmiechnął. Uwielbiałam ten moment kiedy on się uśmiechał, kiedy to robił czułam jakbym się unosiła go góry, miał taki słodki uśmiech. Spojrzałam na niego jeszcze przez chwilę po czym próbowałam podnieść się z niego.
- O nie, nie Kimmy, nawet nie ma mowy. - Odparł Jack po czym objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Takim własnie sposobem wylądowałam na nim.
- Aż tak bardzo spodobała Ci się moja obecność koło Ciebie ?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Zmywamy się stąd ? - Zapytał Jack.
- A co Grace zrobi jak zobaczy, że mnie nie ma ?
- Ojj tam, zostaw jej kartkę. Nie pogniewa się.
- Czy ja wiem ..
- No dawaj Kimmy. Nie musimy iść do szkoły. Pójdziemy na wagary, spędzimy razem czas. Co Ty na to ? - Zapytał uwodzicielsko Jack. Nie byłam pewna czy pójść na wagary, ale do odważnych świat należy dlatego postanowiłam spróbować.
- Niech Ci będzie.
- Jest ! - Krzyknął uradowany Jack.
- Ciesz się, że masz ten urok Jackie. - Odparłam uśmiechając się słodko. Jack odwzajemnił mój gest po czym oboje wstaliśmy, szybko wzięłam kartkę i długopis i zaczęłam pisać. Po chwili kartkę postawiłam na stole i razem z Jackiem wyszliśmy z domu Grace. Przez całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Po prostu miło spędzaliśmy czas. Oboje dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Po chwili dochodziliśmy do mojego domu.
- No to.. ja lecę się przebrać. Widzimy się za jakiś czas. - Uśmiechnęłam się w stronę Jacka, podeszłam do niego i pocałowałam go delikatnie w policzek po czym szybko pobiegłam do domu. Czułam w duchu to, że kiedy pocałowałam Jacka w policzek to cieszył się jak głupi. Może on czuje do mnie to samo co ja do niego? Dzisiaj się chyba tego dowiem. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i zaczęłam się szykować. Szybkim krokiem weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam i wysuszyłam włosy, podkręciłam je delikatnie. Oczy pomalowałam tuszem, na policzki nałożyłam puder, na usta nałożyłam truskawkowy błyszczyk. Specjalnie wzięłam truskawkowy bo Jack uwielbiał truskawki. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do szafy. Ubrałam się na luzie czyli w krótkie niebieskie szorty, białą bluzkę na ramiączkach, czerwoną koszule w kratkę kolorowe bransoletki, czerwone trampki. Spojrzałam w lusterko i zaczęłam się przeglądać. " Perfect " - Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam perfumę z szafki i popryskałam się. Pachniała malinami, truskawkami i wanilią czyli ulubione zapachy Jacka. Czy ze mną jest coś nie tak ? Ja chyba naprawdę się w nim zakochałam, odnoszę wrażenie, że teraz staram się zrobić wszystko aby mu zaimponować, aby zwrócił na mnie uwagę. Ale zdaje sobie sprawę z tego, że to mi nie potrzebne bo i tak spędza ze mną dużą ilość czasu. Ostatnio zauważyłam, że odtrąca inne dziewczyny, że woli spędzać ten czas ze mną. Może on faktycznie czuje to samo i robi wszystko abym to zauważyła. Tak jak mówiłam, dzisiaj się przekonam. Skończyłam się przeglądać, wzięłam telefon i szybko wyszłam ze swojego pokoju. Zbiegłam po schodach po czym wyszłam z domu i go zamknęłam. Przed moim domem już czekał na mnie Jack. Był ubrany podobnie do mnie. Miał na sobie niebieskie rurki, czerwoną koszulę i biało-czarne trampki.
- Jak ładnie dziś wyglądasz mój przyjacielu. - Odparłam uśmiechając się.
- Jak ładnie dziś wyglądasz moja przyjaciółko - Odparł to samo tylko zmienił 2 wyrazy.
- Odgapiłeś moją koszulę ! - Zbulwersowałam się jednocześnie zaczęłam się śmiać.
- Chyba raczej Ty, ja ją miałem wcześniej ! - Jack również się zaśmiał i zaczęliśmy właśnie w tym momencie naszą poważna dyskusje. Uwielbiałam się z nim kłócić, bo to zawsze ja wygrywałam wszystkie nasze dyskusję. Po 15 minutach skończyliśmy się kłócić i oboje ruszyliśmy przed siebie.
- A dokąd mnie porywasz ?
- A w różne miejsca Cię dzisiaj porwę Kimmy. - Odparł zadowolony od ucha do ucha Jack. Coraz częściej nazywał mnie Kimmy. To było.. słodkie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i szłam dalej.
TYMCZASEM U GRACE : 
Obudziłam się i zaczęłam się rozglądać po otoczeniu. Nigdzie nie widziałam Kim, a tym bardziej nigdzie nie widziałam Jacka. Bez zastanowienia zaczęłam budzić Jerrego, ale to chyba będzie trudny orzech do zgryzienia i będzie go ciężko wybudzić z jego niesamowitego snu przez który jeszcze gada.
- Tak, tak Tutsi wiem. Jestem pociągający. - Słysząc te słowa zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam się śmiać po cichu. Usiadłam przy Jerrym i zaczęłam słuchać tego co mówi.
- Czyli jednak nie jestem ? Hańba Ci Tusi. Idź jedz gruz kozo niedorobiona ! - Zakryłam usta buzią i powstrzymywałam się od śmiechu.
- Ałaaaa, ałaaaa, ałaaaaaa !! Tylko nie uszy, tylko nie uszy !!! - W tym momencie zaczęłam go szturchać, lecz na marne. Jednak postanowiłam sięgnąć po radykalne środki. Wzięłam szybko poduszkę i zaczęłam go bić po głowie. Jerry momentalnie się zbudził a ja patrzyłam na niego śmiejąc się jednocześnie.
- Coś przegapiłem ? - Zapytał jak zwykle nieogarniający Jerry.
- Wstawaj śpiochu ! - Odparłam śmiejąc się.
- Ejjj gdzie Jack i Kim ? - Zapytał Jerry spoglądając na mnie jednocześnie rozglądając się po pokoju.
- Właśnie to samo pytanie sobie zadaje.
- Na pewno porwali ich kosmici, jestem w 100 % pewien.
- Jerry... doskonale wiesz o tym, że Cię lubię, ale nie przesadzasz trochę ?
- Ależ skąd.
- Jerry, ale kosmici nie istnieją.
- Hańba Ci ! - Musiałam go jakoś na ziemię sprowadzić dlatego sięgnęłam po drugi radykalny sposób. Zaczęłam ciągnąć go za uszy a on zaczął głośno krzyczeć jednak po chwili przestałam to robić i Jerry już siedział cicho. Nagle na stole zobaczyłam karteczkę. Szybko wstałam i zaczęłam ją czytać.
- Wiem gdzie są. Chodź, trzeba się zbierać do szkoły.

Nagle po kilku minutach drogi doszliśmy na plaże. On doskonale wiedział o tym, że uwielbiam plaże, ale nienawidzę kiedy ktoś mnie do wody wrzuca. Coś tak czułam, że on to jednak dzisiaj zrobi więc muszę być czujna.
- I jak Ci się podoba pierwsza atrakcja dzisiejszego dnia ? - Zapytał Jack. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, był zadowolony od ucha do ucha.
- Tak, tak. Ale dobrze wiesz o tym, że jak mnie wrzucisz do wody to po Tobie.
- Wiem, ale wole zaryzykować. - I na jego twarzy nagle pojawił się chytry uśmieszek. Czyli wszystko było jasne. Wpakowałam się w duże kłopoty. Jack szybko podszedł do mnie, wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę wody. Mocno się go złapałam jednocześnie próbowałam się wydostać z jego uścisku jednak kiepsko mi to szło.
- Gotowa na kąpiel ?
- Puść mnie mendo ! - Zaczęłam piszczeć jedno to nic mi nie dało, po chwili Jack mnie puścił a ja wpadłam do wody. Jack zaczął się śmiać, ja natomiast się wynurzyłam i wyplułam wodę z ust.
- Już nie żyjesz ! - Krzyknęłam, podniosłam się i zaczęłam iść w jego stronę a Jack zaczął uciekać.



No i ten tego.. rozdział dodany. Wyszedł jakiś taki dziwny, ale to może dlatego, że dawno nie pisałam. Ten rozdział jednak nie oznacza tego, że wracam na bloga. Jestem teraz w drugiej klasie i mam mase nauki. Jeszcze mam kartówkę jutro, lekturę na październik i test z biologii ! -,- Naprawdę, zginąć idzie. Ale za namową Kasi postanowiłam się zmobilizować i napisać dla Was rozdział a jako iż był już zaczęty to jakoś poszło. 
Jestem w szoku bo trochę długi wyszedł. ;o Pierwszy raz w życiu taki długi napisałam. xd
Mam nadzieje, że przeczytacie poprzedni wpis i coś sobie uświadomicie i nie odbierajcie tego jako rozkaz.. bo to są po prostu moje myśli. 
Pragnę jeszcze gorąco poinformować, że w opowiadaniu pojawi się Stokrotka i jej mąż. :D:D
Wiecej nie zdradze co będzie się tam działo bo mam po prostu świetny pomysł. :D
Tak więc zostaje Wam tylko czekać.
Nie wiem kiedy next. ;3

Trzymka. 
Evelyyn. ♥

czwartek, 15 sierpnia 2013

{ Rozdział 3 }

Rozdział dedykuje Kasi Kocha Leo i AleXandry ♥


- Jerry, Ty serio myślisz, że to jest dobry pomysł ? 
- Stary, a czego tu się bać ? Przecież to nasze przyjaciółki, na pewno nas wpuszczą. - Odparł Martinez.
- Szczerze.. to co Ciebie tak ciągnie na ten ich wieczorek ? 
- Chcę zobaczyć jak bawią się dziewczyny. Whooo ! - Krzyknął Martinez.
- Dobra, jak tam sobie chcesz.
- To jak ? Wchodzisz w to ?
- Niech Ci będzie, ale uprzedzałem cię. - odparł Jack po czym razem z Jerrym przybili sobie piątki. 
Tymczasem razem z Grace zmierzałam do swojego domu, musiałam zabrać rzeczy do spania i takie tam. Nawet szybko nam to poszło bo urobiłyśmy się z tym w niecałe 10 minut. Szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę jej domu, zapowiada się naprawdę fajny wieczór, na pewno nie będziemy się nudziły. Po paru minutach doszłyśmy do jej domu, odłożyłam swoje rzeczy na bok i poszłam jej pomóc przygotowywać to co będzie nam potrzebne. Zawsze na naszych wieczorkach malowałyśmy sobie twarz z zamkniętymi oczami, robiłyśmy sobie maseczki, bitwy na poduszki wiec naprawdę będzie ubaw. Przygotowanie tego wszystkiego zajęło nam gdzieś 30 minut, zrobiłyśmy maseczki i inne tego typu rzeczy. Kiedy weszłam do salonu razem z Grace otworzyłyśmy buzie ze zdziwienia. Na kanapie siedzieli... Jack i Jerry. Tylko jak oni tu weszli ? Jak ?
- Co Wy tu robicie ? - Zapytała zszokowana Grace.
- Nie widać ? Siedzimy sobie. Tak między nami.. Grace, masz bardzo wygodne fotele. - Palnął Jerry.
- Można wiedzieć co Was tu sprowadza ? - Zapytałam łagodnie.
- Jerry bardzo chciał Was zobaczyć.
- Serio Jerry, serio ? - Zapytałam.
- No.. chciałem Wam dotrzymać towarzystwa.. nie można ?
- No można..
- Super.. to co robimy ? - Zapytał podekscytowany Jerry. Byłam strasznie zdziwiona ich wizytą, wogule nie spodziewałam się ich tutaj ale skoro już przyszli to szkoda ich wyrzucać, zabawimy się.
- Miałyśmy właśnie nakładać sobie z Kim maseczki. Może chcecie dołączyć. - Zapytała moja przyjaciółka. Co ona planuje zrobić ? Sama zadawałam sobie ciągle to pytanie, ale widać, że chce wprowadzić chłopaków w świat maseczek wiec może być ciekawie. Jerry usiadł na kanapie, koło niego usiadła Grace i zaczęła mu smarować maseczkę na twarzy, widać było, że jest zachwycony. Jack patrzył na niego śmiejąc się, ja wręcz nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Skoro oboje tu przyszli to oboje muszą skorzystać z naszych usług. Wzięłam miskę z maseczką i ruszyłam w stronę Jacka. Chłopak błyskawicznie zaczął się cofać.
- Chodź tu. - Zaczęłam się śmiać, on pewnie myśli, że ucieknie przed Kim Crawford. Jeśli tak myśli to jest w wielkim błędzie. Jack zaczął biegać po całym domu a ja jak głupia biegałam za nim z maseczką w rekach. jednak po 5 minutach dorwałam go i przyprowadziłam do salonu, szatyn nie mógł powstrzymać się od śmiechu tak samo jak ja. Kiedy weszliśmy do salonu zobaczyliśmy Jerrego, który siedzi z ogórkami na oczach i maską na twarzy.
- Jerry ? Co Ty masz na oczach ? - Zapytał Jack.
- Nie widać ? Ogórki. Stary, musimy częściej tu wpadać. - Odparł Jerry. On zdaje sobie sprawę z tego, że siedzi z maseczka i ogórkami na twarzy ? On serio musi być nieogarnięty, ale takiego Jerrrego wszyscy kochają.
- Jack, chodź. Zostawmy ich samych.- Wyszeptałam do niego po czym delikatnie chwyciłam go za ręke i udałam się do drugiego pokoju.
- Naprawdę, nie kumam Jerrego.
- Ja też nie, ale może on chce w ten sposób zaimponować Grace. - Odparł Jack przyglądając mi się.
- Ona mu się podoba ?
- Tak, szaleje za nią tylko boi się jej to powiedzieć.
- Ona też na niego leci.
- Serio ?
- Tak, mówiła mi. Musimy ich jakoś połączyć. - Odparłam pełna zadowolenia. Cieszyłam się bo oni mają się ku sobie co dobrze wróży. Szybkim krokiem ruszyłam do Grace, bo przecież miałyśmy spędzać razem wieczór. Bawiłyśmy się świetnie, Jerry cały czas się wygłupiał, ale to jest właśnie nasz Jerry. Zabawny, z poczuciem humoru, starający się popisać.
Dochodziła północ, razem z Grace zmyłyśmy maseczki, Jerry również. Wszyscy usiedliśmy na kanapie, postanowiliśmy obejrzeć jakiś horror. W strasznych momentach tuliłam się Jacka który przytulał mnie mocno. Kiedy to robił czułam się po prostu cudownie, czułam jeszcze zapach jego perfum, uwielbiałam je po prostu. Zaczęłam się robić śpiąca, moje oczy momentalnie się zamknęły, oparłam swoją głowę o jego ramię po czym zasnęłam.



Inaczej wyobrażałam sobie ten rozdział, ale trudno.. wyszedł jaki wyszedł. Naprawdę, bardzo przepraszam, że nie dodawałam, ale nie umiałam się skupić, zmobilizować, ale w końcu mi się udało. Kasia wprost nie mogła się doczekać tego rozdziału dlatego starałam się go napisać. 
Jeśli zastanawiacie się kiedy tutaj będzie Kick to trochę poczekacie, trochę to potrwa bo nie zamierzam ich szybko łączyć, to będzie powolny proces więc nie zabijcie mnie. :D
Nie mam pojęcia kiedy będzie nastepny, postaram się dodać jak najszybciej. ;)

Trzymka. 
Evelyyn. ♥

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

{ Rozdział 2 }



Szybkim krokiem dotarłyśmy z Grace do łazienki, stanęłam przed lusterkiem i zaczęłam poprawiać włosy.
- Nie masz przypadkiem suszarki ? - Zapytałam śmiejąc się.
- Wiesz... nigdy nie wiadomo co kryje moja wielka torba. - Grace również się zaśmiała i zaczęła szperać w swojej torbie. Po kilku minutach wyciągnęła średnią, podręczną suszarkę do włosów i szybko mi ją podała. Podłączyłam ją do gniazdka, włączyłam ją i zaczęłam suszyć sobie włosy. Nagle usłyszałyśmy czyjeś kroki. Obie się lekko przestraszyłyśmy, szybko wyłączyłam suszarkę, odłączyłam ją i oddałam Grace. Byłam bardzo ciekawa kto to mógł być, chwyciłam swoją torbę i ostrożnie zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Wychyliłam się delikatnie, Grace razem ze mną, zaczęłyśmy się rozglądać. Nikogo nie zauważyłyśmy więc wyszłyśmy z łazienki co było wielkim błędem bo zauważyłyśmy Jacka i Jerrego z butelkami wody. Zaczęłyśmy się cofać, oni natomiast podchodzili coraz bliżej. Po chwili byłyśmy oparte do ściany a oni podeszli do nas jeszcze bliżej, Grace zaczęła piszczeć jednocześnie śmiejąc się. Jack odkręcił butelkę i wylał całą zawartość na mnie, zaczęłam piszczeć. Jack zaczął się śmiać, Jerry również, ale nie na długo bo Grace zaczęła go gonić. Ja zamierzałam zrobić to samo z Jackiem. 
- Wiesz o tym, że zaraz dostaniesz prawda ? - Zaczęłam się śmiać i teraz to ja podchodziłam coraz bliżej niego. Chłopak tylko się uśmiechnął i obrócił się w drugą stronę i zaczął uciekać. Szybko pobiegłam za nim śmiejąc się przy tym. I właśnie takiego Jacka mi brakowało. Ciągle próbuje zrobić z siebie casanovę i chyba mu to wychodzi na szóstkę tylko ja nie wiem czemu on to robi. Nie musi udawać maczo aby podobać się dziewczynom, i tak już wszystkie na niego lecą, każda chce go mieć. Oczywiście, jestem jedyną, która się w nim nie zabujała, no może nie jestem jedyna bo przecież jeszcze Grace, która ma chrapkę na Jerrego. Szczerze mówiąc to prześlicznie by razem wyglądali. Wracając do moich spraw... szczerze mówiąc to chyba oszukuje samą siebie. Można tak powiedzieć, że mam chrapkę na Jacka Brewera, ale przecież mu tego nie powiem a poza tym nie chce niszczyć naszej przyjaźni, nie chce mieć znowu złamanego serca, chcę wreszcie poczuć co to prawdziwe szczęście i prawdziwa miłość ale czy Jack jest tym jedynym ? Czy on czuje to samo co ja do niego ? Szczerze.. to ja nie wiem, nie będę na siłę się starać bo wiem jaki jest. Co tydzień ma nową dziewczynę. Muszę choć na chwile przestać o nim myśleć.
Po dłuższym czasie w końcu go złapałam, oboje nie umieliśmy utrzymać równowagi i po pewnym czasie wylądowałam na nim, spojrzeliśmy na siebie, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i po prostu zatonęłam. Miał takie pięknie czekoladowe oczy, mogłabym godzinami w nie patrzeć. Miałam taką wielką ochotę go pocałować, tak bardzo tego pragnęłam, ale musiałam się opanować. To tylko MÓJ PRZYJACIEL i nikt więcej. Posłałam mu szybko pogodny uśmiech po czym się z niego podniosłam. Musze przyznać, że wygodny to on jest. Jack uśmiechnął się w moją stronę, patrzył na mnie tymi swoimi boskimi oczami, myślałam, że oszaleje, ale się jakoś powstrzymałam.
- No Kimmy, muszę przyznać, że szybka jesteś. - Chwila.. on mnie nazwał Kimmy ? Czy ja się nie przesłyszałam ? Ah no tak, pewnie znowu zaczyna te swoje zaloty.
- Dopiero teraz się o tym dowiedziałeś ? - Zaśmiałam się, szybko spojrzałam na zegarek. Dochodziła 17:00 czyli to oznaczało, ze zaraz kończy się nasza koza. Jerry jest pewnie smutny z tego powodu bo przecież będzie musiał opuścić swój klub, jak znam życie jutro znowu tu trafi bo przecież to Jerry. Szybkim krokiem ruszyliśmy do sali w której odbywała się koza. Nasza kochana nauczycielka już tam na nas czekała, pewnie się za nami stęskniła, przecież nie widziała nas tyle czasu. :)
- Możecie iść do domu. - Powiedziała spokojnym głosem i wyszła z sali. Po chwili razem z Grace i Jackiem wyszłam z sali, zastanawiałam się gdzie podziewa się Jerry. Ah no tak, musi się pożegnać ze swoim klubem, to pewnie dla niego ciężkie, ale da radę. Przecież jutro tu wróci więc czemu tak przeżywa.
- Jack, idź po niego. - Odparłam zwracając się do niego. Ten jak na zawołanie poszedł po naszego ukochanego Jerrego i wszyscy ruszyliśmy do dojo na trening. Pewnie już wszyscy tam na nas czekają. Po kilku minutach dotarliśmy we wskazane miejsce i miałam rację.. wszyscy już tam czekali.
- Nareszcie. - Krzyknął zadowolony Rudy. - Idźcie się przebrać, zaraz zaczynamy. - Dodał po chwili. Ja natomiast szybko poszłam się przebrać, Grace poszła razem ze mną. Nie zajęło nam to zbytnio dużo czasu. Spryskałyśmy się jeszcze naszymi ulubionymi perfumami które pachniały wanilią, truskawką i konwalią.
- Kim.. - Zaczęła Grace.
- Tak ?
- Chciałabyś dzisiaj u mnie zostać na noc ?
- No pewnie, że tak. - Uśmiechnęłam się w jej stronę pogodnie. Uwielbiałam spędzać z nią czas, zawsze potrafiła mi poprawić humor. Po naszej rozmowie szybko wyszłyśmy z szatni i zaczęłyśmy trenować z chłopakami. Po 2 godzinach treningu poszłam się przebrać i wyszłam z Grace. W dojo zostali tylko Jack i Jerry.
- Stary, wiem co będziemy robić dziś wieczorem. - Odparł dumny Martinez.
- Co znowu wymyśliłeś. ?
- Wkręcamy się na noc do Grace. - Jerry uśmiechnął się cwaniacko a Jack zaczął się śmiać.
- Ty myślisz, że one nas tam wpuszczą ? - Zapytał Jack nadal się śmiejąc.
- Nie muszą wpuszczać, sami wejdziemy.



W końcu napisałam ten drugi rozdział. Przepraszam, że tak długo nie było. Naprawde, było ciężko, ale się zmotywowałam. Nie uwierzycie, ale od dłuższego czasu się jaram bo Olivia zauważyła mnie na twitterze. :D Nie mogę w to uwierzyć, ale dosyć gadania o mnie. Rozdział jest beznadziejnie nudny od razu mówię. W następnym rozdziale ubawicie się po uszy bo wymyśliłam coś naprawdę zajebistego xd Więcej nie powiem. :D
Chciałam bardzo mocno podziękować AleXandrze za przepiękny szablon. <3 
Jeszcze raz dziękuję. :*
Nie wiem kiedy napisze następny. Pozostaje czekanie. 
Trzymka. :D 

Evelyyn. ♥

niedziela, 28 lipca 2013

- Zaczynam od nowa. { Rozdział 1 }

To zaczynamy. :D

Szybko ruszyłam w stronę szkoły, czemu akurat zawsze muszę zaspać. Jeszcze moją pierwszą lekcją była matematyka z panem Smithem. Ugh. Masakra, ale jakoś muszę przeżyć, nie będę dzisiaj wymyślać żadnej wymówki tylko powiem mu wprost że zaspałam, chociaż przeczuwam, że chyba nie będę sama. Szybkim krokiem weszłam do klasy, wszystkie zaczęli się na mnie patrzyć.
- Panna Crawford. Jak miło panią widzieć. Co tym razem się stało ? - Zapytał Pan Smith. Spojrzał na mnie swoim okropnym spojrzeniem, nie lubiłam kiedy on się tak na mnie gapił. 
- Zaspałam, po prostu. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- 2 godziny kozy razem z panem Martinezem. - Odparł nauczyciel.
- Klub Jerrego jak już coś. - Odezwał się pewny siebie Martinez.
- Masz coś jeszcze dopowiedzenia Martinez. ? - Ponownie zapytał nauczyciel. Ja szybko zajęłam miejsce w ostatniej ławce i czekałam aż ta lekcja się w końcu skończy. Zdziwiła mnie jedna rzecz. Gdzie się podziewa mój sąsiad z ławki. Mowa oczywiście była o Jacku Brewerze. Brewer był znany ze swoich spóźnień, ze swojego zachowania, ciętego języka. Każda dziewczyna pragnęła być z nim, pragnęła porozmawiać chociaż z nim choć przez minutę. Łatwiej mówiąc - szalały za nim wszystkie dziewczyny. No z wyjątkiem mnie oczywiście, chociaż od jakiegoś czasu czuje motyki w brzuchu kiedy go widzę, ale to pewnie tylko zauroczenie bo on jest tylko moim przyjacielem i nikim więcej. Poza tym, on na pewno nie czuje tego samego co ja do niego. Jack był również znany z tego, że zrywa z każdą po tygodniu jednak pod tą maską casanovy kryje się czuły i troskliwy przyjaciel, który zawsze pomoże Ci, kiedy będziesz potrzebowała pomocy. Ja nie wiem czemu on taki jest, czemu ukrywa się pod tą głupią maską. Może na zewnątrz wygląda jak totalny debil jednak w środku ma dobre serce. Nagle po chwili drzwi od klasy się otworzyły a stał w nich zaspany Jack. Chyba miał ten problem co ja, też nie miał zamiaru rozstawać się ze swoją kołdrą. 
- O i pan Brewer zaszczycił nas swoją obecnością. Można wiedzieć dlaczego się spóźniłeś ? Ponad 20 minut ?! - Krzyknął Smith. I teraz się zaczynają pogaduszki Jacka z nauczycielami. 
- Po pierwsze : Nie musisz tak krzyczeć John bo bębenki wszystkim pękną. Po drugie : zaspałem i już. - Odparł zadowolony Jack. W nauczycielu aż się gotowało, widać było to po nim. 
- 2 godziny kozy z panną Crawford i panem Martinezem. - Odparł nauczyciel. 
- Stary, naucz się w końcu .. to nie koza tylko " Klub Jerrego " - Odparł pewny siebie Jack i usiadł obok mnie.
- Chociaż jeden w tej klasie się nauczył. - Odparł Jerry po czym razem z Jackiem przybili sobie piątki. Pan Smith zaczął coś tłumaczyć, każdy udawał, że interesuje się lekcją a najchętniej to chciałby usłyszeć już dzwonek, skończyć lekcję i wrócić do domu. Po chwili usłyszeliśmy w końcu nasz upragniony dzwonek, każdy zerwał się ze swojego miejsca po czym wszyscy wybiegli z klasy, ja ruszyłam spokojnie w stronę szafek, otworzyłam ją i zaczęłam się przeglądać w lusterku. 
- Eheem. - Usłyszałam głos.. właściwie to zbiorowy głos. Odwróciłam się szybko i ujrzałam moich przyjaciół Grace, Jerrego, Miltona, Julie oraz Jacka.
- O hej. - Posłałam im promienny uśmiech, szybko zamknęłam szafkę i przytuliłam Grace po przyjacielsku i na powitanie. 
- A nas to nie przytulisz. - Martinez strzelił focha tak jakby focha, zrobił obrażoną minę. Ostatnio bardzo chcą się do mnie przytulać, zwłaszcza Jack. Kiedyś ponad 30 minut mnie przytulał i nie chciał mnie puścić, dopiero Grace go ode mnie oderwała. Ale w końcu to mój przyjaciel, nie zabraniam mu tulenia. Szybko podeszłam do Martineza i przytuliłam go po przyjacielsku, przytuliłam również Julie, Miltona a na samym końcu został mój ukochany sąsiad z ławki, podeszłam do niego i go przytuliłam. W pewnym momencie poczułam przyjemnie ciepło, które błyskawicznie rozprowadziło się po moim ciele. Zawsze to czułam kiedy go przytulałam. Jeszcze czułam jego boskie perfumy. Po prostu je kocham, uwielbiam jeszcze chodzić w jego bluzach. Musze przyznać, że bardzo wygodne one są. Z tego co pamiętam to nie oddałam mu jeszcze trzech, ale trudno mi się z nimi rozstać. Po 10 minutach oderwałam się od Jacka i zaczęliśmy rozmawiać. Usłyszeliśmy dzwonek, poszliśmy do klasy i zaczęła się lekcja. Takim sposobem minęło mi 6 lekcji, został jeszcze tylko " Klub Jerrego ", trening w dojo i w końcu upragniony dom. Poszłam pod salę 20 bo to własnie tam znajdował się " Klub Jerrego " otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że Jack i Jerry już są, ale najbardziej się zdziwiłam kiedy zobaczyłam Grace. Szybko się do niej przysiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać.
- A co Ty tu robisz ? - Zapytałam uśmiechając się.
- Wiesz.. specjalnie załatwiłam sobie kozę.. - Odparła moja przyjaciółka.
- Specjalnie ? Dla kogo ? - Pytałam jeszcze bardziej ciekawa, Grace powiedziała mi, aby była cicho i wskazała wzrokiem na Martineza który wygłupiał się na stole z Jackiem. To nie jest to co myślicie, po prostu weszli na stół i zaczęli tańczyć. Zaczęłam piszczeć jak szalona, a Grace dołączyła do mnie po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Co Was tak śmieszy ? - Zapytał Jack podchodząc do nas. 
- Aż taki ciekawy jesteś ? - Zapytałam.
- Taaaaaaaak. - Odparł Jack przeciągając samogłoski.
- To masz pecha bo Ci nie powiem. - Uśmiechnęłam się w jego stronę krzyżując ręce na piersiach. 
- Oh czyżby Kimberly ? - Zapytał Jack z chytrym uśmieszkiem. Teraz byłam wkurzona, po prostu mną rzucało. Jack dobrze wie, że nienawidzę kiedy ktoś nazywa mnie pełnym imieniem. Szybko wzięłam butelkę wody i go oblałam. Jack jednak nie był mi dłużny, również wziął butelkę i mnie oblał. Grace i Jerry przyglądali się całej scenie. Szybko pognałam za Jackiem i tak zaczęliśmy się ganiać po całej klasie. Dotarliśmy do parapetu.
- Nie pochodź tu - Mówiłam śmiejąc się, Jack nadal miał w ręku wodę, wiedziałam jak to się skończy.
- Zabronisz mi ? - Zapytał Jack z szatańskim uśmieszkiem, czyli już wszystko było jasne jak to się skończy. Podszedł do mnie i wylał całą zawartość butelki na mnie. Chłopak zaczął się śmiać jednak ja miałam asa w rękawie. Wzięłam butelkę i uderzyłam go po głowie, zaczęłam się śmiać, Grace rawie popłakała się ze śmiechu.
- Coś jeszcze masz dopowiedzenia panie Brewerze ? - Zapytałam z szatańskim uśmieszkiem po czym ponownie uderzyłam go w głowę butelką. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, mówią, że śmiech to zdrowie czyli już na pewno będę zdrowa. :D 
- Przez Ciebie jestem mokra debilu. - Zaśmiałam się po czym uderzyłam go w ramię. 
- A ja to niby mokry nie jestem, prawda mendo ? - Jack szturchnął mnie w ramię. 
- Mam to wszystko nagrane, wiecie o tym ? - Odpowiedział zadowolony od ucha do ucha Jerry. 
- Tylko spróbujesz to wstawić a obiecuje Ci, że nie będziesz żył. - Moje ręce błyskawicznie zacisnęły się w pięsci, już miałam rzucić się na Martineza jednak ktoś złapał mnie mocno w talii i przybliżył do siebie. Mogłam już się domyślić, że to był Jack.
- Spokojnie Kim, jeszcze będziesz go miała okazję zabić. - Odparł zadowolony Jack. Puścił mnie po czym ściągnął koszulkę i zaczął ją wykręcać. Chyba miło spędził czas. Z Kim Crawford nigdy się nie nudzisz. 
- Grace, chodź ze mną do łazienki. Musze się wysuszyć. - Odparłam.
- A czemu nie przebierzesz się tutaj ? - Zapytał Jack podnosząc brew.
- Hmm.. pomyślmy. Za dużo bym pokazała. - Zaśmiałam się po czym pociągnęłam Grace za rękę i ruszyłyśmy do łazienki. 


I tak oto będzie wyglądać to opowiadanie, będzie wesoło, będzie dużo scenek z Kim i Jackiem. Wiec mam nadzieje, ze Wam się spodoba. Rozdział napisałam w niecałe 30 minut z czego jestem zszokowana, bo zazwyczaj piszę długo. Dzisiaj jak weszłam na bloggera to wczoraj było 302 wyświetlenia, dziękuję ! <3
Mam nadzieje, że ta wersja będzie Wam się podobać. 
Nie wiem kiedy dodam nastepny, pozostaje tylko czekać.

Trzymajcie się. x
Evelyyn. ♥