niedziela, 28 lipca 2013

- Zaczynam od nowa. { Rozdział 1 }

To zaczynamy. :D

Szybko ruszyłam w stronę szkoły, czemu akurat zawsze muszę zaspać. Jeszcze moją pierwszą lekcją była matematyka z panem Smithem. Ugh. Masakra, ale jakoś muszę przeżyć, nie będę dzisiaj wymyślać żadnej wymówki tylko powiem mu wprost że zaspałam, chociaż przeczuwam, że chyba nie będę sama. Szybkim krokiem weszłam do klasy, wszystkie zaczęli się na mnie patrzyć.
- Panna Crawford. Jak miło panią widzieć. Co tym razem się stało ? - Zapytał Pan Smith. Spojrzał na mnie swoim okropnym spojrzeniem, nie lubiłam kiedy on się tak na mnie gapił. 
- Zaspałam, po prostu. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- 2 godziny kozy razem z panem Martinezem. - Odparł nauczyciel.
- Klub Jerrego jak już coś. - Odezwał się pewny siebie Martinez.
- Masz coś jeszcze dopowiedzenia Martinez. ? - Ponownie zapytał nauczyciel. Ja szybko zajęłam miejsce w ostatniej ławce i czekałam aż ta lekcja się w końcu skończy. Zdziwiła mnie jedna rzecz. Gdzie się podziewa mój sąsiad z ławki. Mowa oczywiście była o Jacku Brewerze. Brewer był znany ze swoich spóźnień, ze swojego zachowania, ciętego języka. Każda dziewczyna pragnęła być z nim, pragnęła porozmawiać chociaż z nim choć przez minutę. Łatwiej mówiąc - szalały za nim wszystkie dziewczyny. No z wyjątkiem mnie oczywiście, chociaż od jakiegoś czasu czuje motyki w brzuchu kiedy go widzę, ale to pewnie tylko zauroczenie bo on jest tylko moim przyjacielem i nikim więcej. Poza tym, on na pewno nie czuje tego samego co ja do niego. Jack był również znany z tego, że zrywa z każdą po tygodniu jednak pod tą maską casanovy kryje się czuły i troskliwy przyjaciel, który zawsze pomoże Ci, kiedy będziesz potrzebowała pomocy. Ja nie wiem czemu on taki jest, czemu ukrywa się pod tą głupią maską. Może na zewnątrz wygląda jak totalny debil jednak w środku ma dobre serce. Nagle po chwili drzwi od klasy się otworzyły a stał w nich zaspany Jack. Chyba miał ten problem co ja, też nie miał zamiaru rozstawać się ze swoją kołdrą. 
- O i pan Brewer zaszczycił nas swoją obecnością. Można wiedzieć dlaczego się spóźniłeś ? Ponad 20 minut ?! - Krzyknął Smith. I teraz się zaczynają pogaduszki Jacka z nauczycielami. 
- Po pierwsze : Nie musisz tak krzyczeć John bo bębenki wszystkim pękną. Po drugie : zaspałem i już. - Odparł zadowolony Jack. W nauczycielu aż się gotowało, widać było to po nim. 
- 2 godziny kozy z panną Crawford i panem Martinezem. - Odparł nauczyciel. 
- Stary, naucz się w końcu .. to nie koza tylko " Klub Jerrego " - Odparł pewny siebie Jack i usiadł obok mnie.
- Chociaż jeden w tej klasie się nauczył. - Odparł Jerry po czym razem z Jackiem przybili sobie piątki. Pan Smith zaczął coś tłumaczyć, każdy udawał, że interesuje się lekcją a najchętniej to chciałby usłyszeć już dzwonek, skończyć lekcję i wrócić do domu. Po chwili usłyszeliśmy w końcu nasz upragniony dzwonek, każdy zerwał się ze swojego miejsca po czym wszyscy wybiegli z klasy, ja ruszyłam spokojnie w stronę szafek, otworzyłam ją i zaczęłam się przeglądać w lusterku. 
- Eheem. - Usłyszałam głos.. właściwie to zbiorowy głos. Odwróciłam się szybko i ujrzałam moich przyjaciół Grace, Jerrego, Miltona, Julie oraz Jacka.
- O hej. - Posłałam im promienny uśmiech, szybko zamknęłam szafkę i przytuliłam Grace po przyjacielsku i na powitanie. 
- A nas to nie przytulisz. - Martinez strzelił focha tak jakby focha, zrobił obrażoną minę. Ostatnio bardzo chcą się do mnie przytulać, zwłaszcza Jack. Kiedyś ponad 30 minut mnie przytulał i nie chciał mnie puścić, dopiero Grace go ode mnie oderwała. Ale w końcu to mój przyjaciel, nie zabraniam mu tulenia. Szybko podeszłam do Martineza i przytuliłam go po przyjacielsku, przytuliłam również Julie, Miltona a na samym końcu został mój ukochany sąsiad z ławki, podeszłam do niego i go przytuliłam. W pewnym momencie poczułam przyjemnie ciepło, które błyskawicznie rozprowadziło się po moim ciele. Zawsze to czułam kiedy go przytulałam. Jeszcze czułam jego boskie perfumy. Po prostu je kocham, uwielbiam jeszcze chodzić w jego bluzach. Musze przyznać, że bardzo wygodne one są. Z tego co pamiętam to nie oddałam mu jeszcze trzech, ale trudno mi się z nimi rozstać. Po 10 minutach oderwałam się od Jacka i zaczęliśmy rozmawiać. Usłyszeliśmy dzwonek, poszliśmy do klasy i zaczęła się lekcja. Takim sposobem minęło mi 6 lekcji, został jeszcze tylko " Klub Jerrego ", trening w dojo i w końcu upragniony dom. Poszłam pod salę 20 bo to własnie tam znajdował się " Klub Jerrego " otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że Jack i Jerry już są, ale najbardziej się zdziwiłam kiedy zobaczyłam Grace. Szybko się do niej przysiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać.
- A co Ty tu robisz ? - Zapytałam uśmiechając się.
- Wiesz.. specjalnie załatwiłam sobie kozę.. - Odparła moja przyjaciółka.
- Specjalnie ? Dla kogo ? - Pytałam jeszcze bardziej ciekawa, Grace powiedziała mi, aby była cicho i wskazała wzrokiem na Martineza który wygłupiał się na stole z Jackiem. To nie jest to co myślicie, po prostu weszli na stół i zaczęli tańczyć. Zaczęłam piszczeć jak szalona, a Grace dołączyła do mnie po czym zaczęłyśmy się śmiać.
- Co Was tak śmieszy ? - Zapytał Jack podchodząc do nas. 
- Aż taki ciekawy jesteś ? - Zapytałam.
- Taaaaaaaak. - Odparł Jack przeciągając samogłoski.
- To masz pecha bo Ci nie powiem. - Uśmiechnęłam się w jego stronę krzyżując ręce na piersiach. 
- Oh czyżby Kimberly ? - Zapytał Jack z chytrym uśmieszkiem. Teraz byłam wkurzona, po prostu mną rzucało. Jack dobrze wie, że nienawidzę kiedy ktoś nazywa mnie pełnym imieniem. Szybko wzięłam butelkę wody i go oblałam. Jack jednak nie był mi dłużny, również wziął butelkę i mnie oblał. Grace i Jerry przyglądali się całej scenie. Szybko pognałam za Jackiem i tak zaczęliśmy się ganiać po całej klasie. Dotarliśmy do parapetu.
- Nie pochodź tu - Mówiłam śmiejąc się, Jack nadal miał w ręku wodę, wiedziałam jak to się skończy.
- Zabronisz mi ? - Zapytał Jack z szatańskim uśmieszkiem, czyli już wszystko było jasne jak to się skończy. Podszedł do mnie i wylał całą zawartość butelki na mnie. Chłopak zaczął się śmiać jednak ja miałam asa w rękawie. Wzięłam butelkę i uderzyłam go po głowie, zaczęłam się śmiać, Grace rawie popłakała się ze śmiechu.
- Coś jeszcze masz dopowiedzenia panie Brewerze ? - Zapytałam z szatańskim uśmieszkiem po czym ponownie uderzyłam go w głowę butelką. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, mówią, że śmiech to zdrowie czyli już na pewno będę zdrowa. :D 
- Przez Ciebie jestem mokra debilu. - Zaśmiałam się po czym uderzyłam go w ramię. 
- A ja to niby mokry nie jestem, prawda mendo ? - Jack szturchnął mnie w ramię. 
- Mam to wszystko nagrane, wiecie o tym ? - Odpowiedział zadowolony od ucha do ucha Jerry. 
- Tylko spróbujesz to wstawić a obiecuje Ci, że nie będziesz żył. - Moje ręce błyskawicznie zacisnęły się w pięsci, już miałam rzucić się na Martineza jednak ktoś złapał mnie mocno w talii i przybliżył do siebie. Mogłam już się domyślić, że to był Jack.
- Spokojnie Kim, jeszcze będziesz go miała okazję zabić. - Odparł zadowolony Jack. Puścił mnie po czym ściągnął koszulkę i zaczął ją wykręcać. Chyba miło spędził czas. Z Kim Crawford nigdy się nie nudzisz. 
- Grace, chodź ze mną do łazienki. Musze się wysuszyć. - Odparłam.
- A czemu nie przebierzesz się tutaj ? - Zapytał Jack podnosząc brew.
- Hmm.. pomyślmy. Za dużo bym pokazała. - Zaśmiałam się po czym pociągnęłam Grace za rękę i ruszyłyśmy do łazienki. 


I tak oto będzie wyglądać to opowiadanie, będzie wesoło, będzie dużo scenek z Kim i Jackiem. Wiec mam nadzieje, ze Wam się spodoba. Rozdział napisałam w niecałe 30 minut z czego jestem zszokowana, bo zazwyczaj piszę długo. Dzisiaj jak weszłam na bloggera to wczoraj było 302 wyświetlenia, dziękuję ! <3
Mam nadzieje, że ta wersja będzie Wam się podobać. 
Nie wiem kiedy dodam nastepny, pozostaje tylko czekać.

Trzymajcie się. x
Evelyyn. ♥