niedziela, 3 listopada 2013

{ Rozdział 9 }

Rozdział z dedykacją dla Stokrotki, Patty oraz Victoriiandandreee :) 


Oni nadal rozmawiali kiedy ja stałam jak głupia i ich słuchałam. Przyznam się, w tym momencie czułam się jak piąte koło u wozu a Jack wogule nie zwracał na mnie uwagi. A może mu już się znudziłam ? Niee, na pewno nie, a może jest pochłonięty tym, że w końcu zobaczył swojego przyjaciela sprzed lat ? Na pewno ten drugi punkt jest prawidłowy. No i nagle stało się coś czego bym się nie spodziewała. Oni gdzieś poszli a ja zostałam tu sama, nawet Jack nie zwrócił na mnie uwagi tylko ruszył za nimi, przyznam się, trochę to zabolało. Patrzyłam jak odchodzą, złapałam się za rękę i odwróciłam się w drugą stronę po czym zaczęłam powoli iść w stronę swojego domu. Starałam się nie płakać, ale w środku po prostu czułam, że eksploduje wodospad łez. Po moim policzku spłynęła jedna, ciężka i samotna łza, którą szybko starłam. Nie chciałam aby ktoś powiedział, że znowu się poryczałam, ale to bolało. Twój chłopak zostawił cię i poszedł sobie z kolegami a mieliśmy plany, które potoczyły się tak jak nie powinny się potoczyć. Myślałam, że ten dzień będzie dniem pogodnym a jest najgorszym jak na razie dniem. Szłam ulicą kiedy nagle usłyszałam jakiś głos, odwróciłam się jednak nikogo nie zauważyłam. Bałam się strasznie bo różni ludzie się tu kręcą, przyśpieszyłam i szybko zaczęłam kierować się w stronę domu. Znowu usłyszałam jakiś głos i czyjeś kroki. Nie powiem, po całym moim ciele przeszły ciarki. Nagle ktoś mocno objął mnie w tali i zakrył mi usta ręką.
- Nie bój się, zaraz będzie po wszystkim. - Zaczęłam piszczeć jednak to nic nie dawało bo w końcu miałam usta zasłonięte czyjąś ręką. Zaczęłam się wyrywać jednak to też nic nie dawało, nagle ten ktoś zaczął mnie całować po szyi i zaczął wkładać rękę pod moją bluzkę. Zaczęłam płakać, po moich policzkach lało się tysiące łez, których nie mogłam zatrzymać, po prostu spływały same. Nieznajomy zaczął mi odpinać guzik od spodenek, cała się trzęsłam, nie chciałam tak skończyć, nie chciałam, po prostu. Nagle z oddali zobaczyłam Grace i Jerrego, którzy sobie spacerowali i coś mi się zdaje, że widzieli całą sytuację jak spacerowali bo od razu zaczęli biec w moją stronę .Jerry zaczął się z nim bić a Grace próbowała sprawić abym przestała płakać jednak nic to nie dawało, skuliłam nogi, wtuliłam w nie swoją twarz i zaczęłam płakać, Grace zaczęłam mnie przytulać a ja szybko odwzajemniłam jej gest, wypłakując się jeszcze bardziej.
- Zamorduje Jacka, normalnie zamorduje. - Powiedziała Grace ostrym głosem jednak nadal mnie przytulała. Gdyby nie oni to bym już dawno została zgwałcona.
- Jerry, daj mi telefon. - Chłopak błyskawicznie podał telefon dziewczynie, która swobodnie wystukała numer do chłopaka. Po 2 minutach chłopak odebrał.
- Zamorduje cię, słyszysz ?! - Krzyknęła Grace.
- Ale co ja takiego zrobiłem ?
- Jeszcze się pytasz ?! Ciesz się, że ja i Jerry tu jesteśmy bo Kim dawno już by została zgwałcona !!
- Słucham ?! Jak to zgwałcona ?!
- Nawet się do niej teraz nie zbliżaj bo nie ręczę za siebie. - I się rozłączyła, widać, że była wściekła a co ja miałam powiedzieć ? Zostawił mnie i tak to by się własnie skończyło. Grace pomogła mi wstać i razem z Jerrym ruszyliśmy do mojego domu. Niech tylko Jack przekroczy próg mojego domu a nie wiem co mu zrobię. Nie dość, że nie zwracał na mnie uwagi to jeszcze to. Jestem im bardzo wdzięczna, nie wiem jak im się odwdzięczę, jestem ich dłużniczką.
Po kilku minutach dotarliśmy do mojego domu, razem z Grace szybko poszłyśmy do mojego pokoju a Jerry potem do nas dołączył. Od razu usiadłam na łóżko i zaczęłam płakać, nie mogłam po prostu przestać bo to było silniejsze ode mnie. Grace nie chciała abym zostawała sama, ale ja jednak chciałam zostać sama, przemyśleć to wszystko, przeanalizować wydarzenie, które przed chwilą miało miejsce. Grace i Jerry wyszli jednak Grace uprzedziła mnie, żebym miała telefon przy sobie bo będzie dzwonić. I to się nazywa prawdziwa przyjaciółka, zawsze Ci pomoże. Cieszyłam się, że ją mam bo nie wiem co bym sobie zrobiła jakbym ją straciła. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, zastanawiałam się kto to może być ale chyba przeczuwałam kto to może być. W progu mojego pokoju stanął Jack, błyskawicznie się odwróciłam w stronę okna.
- Po co tu przyszedłeś ? - Zapytałam bardzo cichym głosem.
- Kim.. przepraszam.
- Teraz przepraszasz ?! - Szybko odwróciłam się w jego stronę, stanęliśmy twarzą w twarz.
- Gdybyś mnie nie zostawił nie doszło by do tego ale Ty oczywiście wolisz towarzystwo kumpla niż moje - Wykrzyczałam powstrzymując z trudem płacz jednak i tak w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. To po prostu nie ma moje nerwy, za dużo.
- Kim.. przepraszam. Przepraszam, że cię zostawiłem, nie powinienem był tego robić... Naprawdę przepraszam słonko.. - Widać było, że jego głos się lekko przełamał kiedy mówił te słowa, szybko do mnie podszedł i mnie mocno przytulił. Bardzo szybko odwzajemniłam jego gest wtulając się w jego szyję.
- Jestem debilem.. - Wyszeptał cicho.
- Racja.. ale za to jesteś tylko moim debilem..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i tak prezentuje kolejny rozdział, trochę nudny wyszedł mi.. ale nawet trochę długi. Tak wiem, zabijecie mnie za jedną scenkę. :D Ale tak miało być . ;>
Mam nadzieje, że Wam się spodoba.. :> Piszcie w komach co myślicie. 
Liczę na Wasze komentarze ; >>
Następny ? SOON.


Evelyyn. ♥